sobota, 22 lutego 2014

Drap, drap..

Witam Was!
Oto raj dla Maurycego. Obiecany drapak jest już gotowy. Choć i tak będziemy go jeszcze udoskonalać kolejnymi zabawkami, zwisadełkami i grzechotkami, ale główna idea jest. No i jaka zabawa.Można się wspinać, drapać, skakać, łapać, spadać, spać, gnębić myszkę, leżeć, siedzieć, szaleć w hamaku, albo zasnąć w hamaku, no normalnie czego dusza zapragnie.



Pomysł na taki drapak zrodził się z potrzeby posiadania takiego gadżetu, bo kot musi się wybawić, i faktu, że oferta sklepowa niestety jest droga i mało estetyczna. Sama idea postawienia takiej konstrukcji w salonie trochę mnie odrzucała. Bo co to niby za ozdoba. Ale myśleliśmy i myśleliśmy i najpierw wpadł nam do głowy pomysł wykorzystania zwykłej drewnianej drabinki, a potem już poszło. Drabinkę Ł najpierw pobielił, a potem owiną sizalowym sznurkiem za pomocą żeglarskich węzłów (wierzyć mi się nie chciało, ale trzyma się :)). 



Kupiliśmy deseczkę, którą obiłam watoliną i materiałem (musi być mięciutko). Wybór materiału też był małym problemem. Najpierw chciałam, żeby było stylowo, trochę wnętrzarsko, trochę dowcipnie, ale ostatecznie nie mogłam się powstrzymać i postawiłam na kocie klimaty - tygrysa (którego mi trochę zostało więc mam też komin ;)). Deseczkę przymocowaliśmy na górze i powstało siedzisko/legowisko. A poniżej jeszcze znalazło się miejsce na hamak. To było najtrudniejsze przedsięwzięcie, ale efekt jest zadowalający. 



Najważniejsze, że Maurycy jest zachwycony. To jest jego i koniec. A żeby nie było co do tego wątpliwości postanowił, że sesja zdjęciowa nie może się odbyć bez niego :) 

Do miłego!

czwartek, 20 lutego 2014

Spiżarnia!

Wygląda na to, że w efekcie różnych zbiegów okoliczności i szybkiej reakcji na zaistniałe sytuacje niedługo coś, co do tej pory było w sferze dalekosiężnych planów i marzeń, stanie się rzeczywistością.
Kiedy decydowałam się na zakup obecnego M przeszłam drogę przez mękę. Miałam dokładną wizję tego jak te moje cztery kąty powinny wyglądać. Poza wymogami co do ilości pokoi, czy metrażu, miałam jeden kluczowy warunek - musi mieć klimat. A takiego klimatu jak wiekowe budownictwo chyba nic nie jest w stanie zaoferować.
Stare kamienice mają, to do siebie, że są pełne nadzwyczajnych, czasem nawet dziwnych, rozwiązań, które za to dają wiele możliwości zagospodarowania. Tak oto do naszego M należy nieduże pomieszczenie na korytarzu, które kiedyś było łazienką. Obecnie jest w opłakanym stanie, ale jak tylko je zobaczyłam dokładnie wiedziałam co w nim będzie - spiżarnia. Póki co wygląda to tak:


No ale właśnie nadszedł czas, żeby zaczerpnąć garść inspiracji jak tę spiżarnię urządzić. Mój cel na chwilę obecną, to doprowadzić to pomieszczenie do stanu używalność na tyle, żeby można tam było śmiało przechowywać produkty spożywcze. Ma być czysto i schludnie.


Ale nie byłabym sobą jakbym na tym poprzestała. Bo przecież może być czysto i schludnie, ale i z pomysłem. Przejrzałam dziś co oferuje nieskończoność sieci i o dziwno nie przytłoczył mnie nadmiar pomysłów.
Tyle znalazłam:

A co nam wyjdzie to już inna sprawa. Póki co zapowiada się dobrze. Ma zniknąć zupełnie nie potrzebna ścianka działowa i podłoga ma być wyrównana. Ma być też gres, najtańszy, wiadomo, ale już znalazłam płytki, które mimo swojej niskiej ceny bardzo mi się podobają. Zaczynamy już dziś więc trzymajcie kciuki, a ja już współczuję sąsiadom, choć twierdzą, że przeżyją :)

Do miłego!


niedziela, 16 lutego 2014

Kot musi być :)

Postów o kotku miałam przygotowanych już klika, ale jakoś tak się nie składało. Poza tym pisanie o smutnych przeżyciach, to raczej kiepski pomysł. Ale pojawił się już u nas nowy członek rodziny i muszę go przedstawić. Oto Maurycy :)


Nowa kicia pojawiła się u nas całkiem niedawno i już zadomowiła się na dobre. Mały rozrabiaka i przytulas, a do tego ogromny żarłok, ale tyle ile ma energii do ganiania po domu, tyle też wnosi do niego radości. Kot po prostu musi być.


Poza oczywistą funkcją głaskaj mnie i kochaj, ma też etat jako inspektor nadzoru wszelkich prac domowych. Tu powstaje opisana wcześniej półka.


A niedawno wpadliśmy z Ł. na pomysł zrobienia mu dość oryginalnego drapaka. Jest jeszcze w fazie produkcji, ale efekt końcowy oczywiście przedstawię.

Do miłego!


środa, 12 lutego 2014

As good as it gets :)

Miniony rok był dla mnie rokiem diametralnych zmian. Zmian które przyniosły ze sobą wiele nowego i wiele dobrego. Dlatego też nie licząc codziennych kłopotów, czy trudności z pracą, muszę powiedzieć, że lepiej być nie może. Ostatnio też zrozumiałam, że to co dzieje się z naszym M jest jednym z następstw tych zmian. Dzięki Ł., jego pracy i cierpliwości, moje pomysły na wystrój są powoli realizowane.
I tak całkiem niedawno wpadł mi do głowy pomysł na półkę nad kanapą. Długo się zastanawiałam jak wypełnić tę pustkę. Żaden sensowny obraz nie wchodził w grę więc pomyślałam sobie, że czemu nie półka.


Widziałam już wiele takich aranżacji i bardzo mi się ten pomyśl spodobał, szczególnie ze względu na fakt, że nie dość, że to dodatkowe miejsce do zagospodarowania, to jest niewątpliwie ozdobą, którą można zmieniać wedle potrzeb.


I tak oto przy okazji wizyty w Ikei zakupiliśmy półkę i dwa wsporniki. Po wielkich trudach, przygodach z ceglaną spoiną i załamaniu nerwowym Ł., półka wisi. Wystarczyło postawić na niej kilka drobiazgów, a ściana zyskała wreszcie swój charakter i nie straszy już pustką.


Znalazło się miejsce na stary paryski obrazek, jeszcze jednego hiacynta i mój najnowszy nabytek - szklany kielich zakupiony na Śląskiej Giełdzie Kwiatowej w Tychach (jak tylko ktoś ma ochotę na jakieś wnętrzarskie dodatki, szczególnie wiklinę i szkło, to polecam, bo wybór i ceny są bezkonkurencyjne).

A przy okazji muszę się pochwalić wiosną w sypialni. Jest tak ciepło, że mi kwiatki w spiżarni przedwcześnie wykiełkowały i zamiast wiosny za oknem mam ją w sypialni.


Pozdrawiam Was ciepło!


niedziela, 9 lutego 2014

Work in progress...

Za każdym razem jak uda mi się zrobić zdjęcia salonu w normalnym świetle i chce je tu wrzucić, żeby w końcu pokazać zaistniałe zmiany, zmieniam coś jeszcze. Pierwsze zmiany dotyczyły oczywiście świątecznego wystroju. Pozbyliśmy się choinki, która zdążyła już zakwitnąć i teraz czeka na swój czas w piwnicy (może uda się ją na wiosnę posadzić:)). Jej brak znacznie ułatwił mi akcję dezynfekcji mieszkania przed przywiezieniem naszego nowego lokatora (długa i nieprzyjemna historia). Wraz z choinką zniknęły prawie wszystkie świąteczne dekoracje i zaczęłam myśleć o przedwiosennym wystroju.
Nie wiem do końca na co się w tym sezonie zdecydować, czy postawić na granaty i zielenie, czy może pastele. Chwilowo jeszcze walczę z myślami, ale powoli jakaś tam wizja mi się klaruje.


Na razie opanowałam szafkę pod telewizor. Ostatnio jeszcze pokazywałam ją nieogarniętą i zasłonięta przez choinkę, ale dziś już cieszy oko w pełnej okazałości. To był doskonały zakup. Kwadratowe przestrzenie dają nieograniczone możliwość. Dół chciałabym w całości "zamknąć" białymi koszykami, ale góra już jest jak najbardziej do zaakceptowania. Jest miejsce na gazety, są piękne szare pudełka na szpargały, których nigdy nie brakuje, jest DVD i słoiczek na słodkości, który zakupiłam za grosze jeszcze przed świętami dzięki info od Izy.


Pierwszy raz też postanowiłam, że zagoszczą u nas hiacynty. Cudne kwiaty. Zupełnie nie rozumiem dlaczego zagościły u mnie dopiero teraz. Do ich posadzenia użyłam szklanej misy, która jeszcze nie dawno była świątecznym świecznikiem. Tak długo siedziała zapomniana w spiżarni, a teraz znajduję dla niej mnóstwo zastosowań.


Najbliższe plany obejmują okna. Tu jeszcze firanki z czerwonymi kokardkami, ale mam już pomysł na nowe zaaranżowanie okien w salonie i sypialni. Ech, tyle pomysłów, żeby tylko udało się je choć w części zrealizować.
To tyle na dziś.

Do miłego :)


środa, 5 lutego 2014

Sypialnia i samotny kąt

Kiedy wprowadzałam się do mojego wymarzonego i wyszukanego M wydawało mi się, że doskonale wiem jak chcę je urządzić. Każdy mebel, czy dodatek widziałam oczyma wyobraźni i sukcesywnie realizowałam swoją wizję (oczywiście w miarę finansowych i lokalowych możliwości). Niestety ku mojemu zdziwieniu za nic w świcie nie mogłam zapanować nad sypialnią. I do tej pory nie mogę.
Podpatrzone w jakimś wnętrzarskim magazynie połączenie błękitu z szarością i wiekowymi brązowymi meblami zupełnie nie zdało egzaminu. Pokój wydaje się pusty i ponury. Dlatego też najpierw pozbyłam się szarych zasłon. Potem karniszy. Następnie eksperymentowałam z dywanami i chodniczkami.
Niestety bez skutku.
Aż w końcu zaświtała mi w głowie nowa wizja. Niestety na jej pełną realizację będę musiała jeszcze trochę poczekać, ale pierwszy krok udało nam się poczynić w zeszły weekend.


Małe przemeblowanie zupełnie odmieniło to wnętrze. Jest jakby odrobinę przytulniej. Kolor ścian i drobne dodatki to tylko kwestia czasu, ale pojawił się inny problem. Obecny układ mebli jest moim zdaniem dużo korzystniejszy niż poprzedni, ale pojawił się łysy kąt do zagospodarowania.


Póki co nie mam na niego pomysłu, ale pomyślałam, że zanim sama coś wykombinuję, może ktoś ruszyłby mi z pomocą. Co Wy na to? Czy ktoś miałaby pomysł na mój samotny kąt?


Do miłego!

sobota, 1 lutego 2014

Ścianka

Jest u nas w domu taka mała ścianka, której potencjał ostatnio mi się ujawnił.

 
Nigdy nie zwracałam na nią zbytniej uwagi, aż tu nagle EUREKA! Na święta dostałam małą graficzkę od mojej koleżanki Asi. Śliczny linorytowy reniferek, który zdecydowanie zasługiwał na ramkę i kawałek ściany. Do tego postanowiłam dołączyć stojące na szafce w sypialni zdjęcia dziadka, na którym wygląda jak filmowy amant z czasów Casablanki. I tak powstała mała galeryjka.


Ramka dla reniferka przeszła mały make over, bo koniecznie musiała być biała, a dziadkowe zdjęcie dostało standardową, ale nowiutką czarną rameczkę. Myślę, że na tym nie poprzestanę, bo pomysł wieszania na ścianach bardzo mi się spodobał. Już mam jeden mały pomysł do sypialni. Ale o tym innym razem.
 

Pozdrawiam Was ciepło.